poniedziałek, 24 lipca 2017

24 lipca

Jestem zupełnie otępiona, znów musiałam wrócić do leczenia, znów nic nie czuję. Wszystkie chwile zlewają się w jedno, chociaż dzieje się dużo, chociaż powinnam mieć w sobie pokłady ogromu emocji, radości, słów, krzyczeć o nich głośno, a tymczasem chowam się tak, by nic nie czuć. Piszę to wszystko z drogi w Bieszczady. Muszę uciekać.


niedziela, 2 lipca 2017

3 lipca

(wracam, piszę)

Zaskoczenie - okazuje się, że jednak mam wspomnienia, zakopane głęboko odwiedzają mnie po nocach, kiedy zamykam oczy i bardzo się staram
Pamiętam chodzenie po śniegu do kolan na podwórku na Podleśnej, pamietam skryte palenie na balkonie, kiedy papierosy przyprawiały o zawroty, kiedy kupił mi różowe, a smakowały tak okropnie
Pamiętam przeprowadzkę, kiedy leżałam z nim na materacu, bo nie miałam nawet pokoju, pamietam spanie z mamą po śmierci taty, bo bałam się, że zobaczę Go nagle w progu, pamiętam nasz ostatni taniec na weselu, z którego nie mam żadnych zdjęć,
Pamiętam w dzieciństwie leżenie w dachu tira, strasznie nagrzanym, chodzenie, wszedzie chodzenie, a jesli nie chodzenie, to jeżdżenie na bagażniku rowera, pamiętam huśtawkę z opony, zbieranie żołędzi, wieczne zabawy niczym nie przerywane
Pamiętam, choć to czasy nie tak odległe, jak oglądałam z Nim Lobster i czułam się z Nim jak Lobster, jak mnie tulił do snu, ciągle i bez przerwy
Pamiętam tyle smaków, tyle zapachow, tyle przypadkowych spotkań, tyle niesmacznych sytuacji, tych smacznych też, tych przepięknych też i tych strasznie gorzkich
Chcę wspominać, chcę o tym myślec, chcę to widzieć przed oczami, chcę, by mnie to wypełniało, by się pojawiało w głowie, by żyło we mnie, ciągle, ciągle, ciągle