pakuję się.
wszystko wypada mi z rąk, wszystko mi ucieka, w kącikach oczu zbierają się łzy i wciąż nie dowierzam, że to się dzieje naprawdę - wyprowadzam się z Poznania i to na dobre, na zawsze. czuję się teraz krucha jak stado motyli i zupełnie nie wiem jak sobie z tym poradzić, kiedy trzymam w dłoniach tyle istotnych przedmiotów, wkładam je do pudełek po butach i wiem, że nigdy tu nie wrócą. przez wiele, wiele dni i nocy marzyłam o tym momencie, a kiedy przyszedł, chcę od niego uciec jak najdalej.
jestem chomikiem, zbieram wszystko, najmniejsze skrawki papieru przetrzymuję jak złoto. wytarte paragony, bilety do kina, małe wyznania na skraweczkach, wszystko mam tu i wszystko przeglądam na nowo. tyle, ile się wydarzyło tu, w tym mieście, wiem tylko ja i jego mury ciche i te ściany, które zaświecą pustką. przeżyłam tu wszystko, przeszłam przez wszystko, przecisnęłam się przez kaniony i doliny, własny umysł.
strasznie się boję tego wyjazdu, nie wiem dlaczego, ale wyzwala on we mnie tak dużo strachu, że trzęsą mi się dłonie na samą myśl.
Poznań będzie tęsknić, mówię Ci.
OdpowiedzUsuńJa za nim również, M. I zobacz, nawet się tu nie spotkaliśmy.
UsuńZrzućmy to na przewrotność losu. Poza tym na pewno jeszcze się zobaczymy. Czuję to.
Usuń