Rano pachnie zupełnie tak, jak na terenówkach, najlepszych dwóch tygodniach na moich studiach. Wieczorem pachnie latem, nocą lipcową, kiedy po koncertach wraca się do Kosakowa na ulicę Zieloną. Pachnie nocami na Dębcu, schodkami, długimi spacerami wzdłuż Dębiny późno w nocy i trochę polaną, chociaż tam zupełnie inaczej pachnie. Po deszczu mostem w Międzyrzecu, polaną w Rowinach. Dziś padał deszcz i pachniało tak właśnie.
_
Z jednej strony czuję potrzebę biegu, niech ten czas poleci raz-dwa i zawiezie mnie już do Warszawy, bliżej domu. Z drugiej jednak chciałabym zatrzymać każdy dzień, bo wiem, że wyjazd stąd będzie jak rozdarcie serca na pół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz